Symulacje konsultacyjne
Pierwotny tytuł, od którego odstąpiłem po dojrzałym namyśle, miał brzmieć „Jak udawać, że się porozumiewamy”, albo lepiej może „Udawanie, że zasięgamy opinii”. Zamiar zmieniłem w obawie, że przestanę być trendy i, co gorsza, wypadnę z mainstreamu, czego z kilku powodów lepiej unikać. Powód podstawowy to całkiem
realna groźba, że nie zostanę zrozumiany,
zaś mój dla ojczystego języka szacunek uznany zostanie za prostactwo. O trafności decyzji upewniłem się jeszcze, czytając ogłoszenia o szkoleniach (także o zamówieniach publicznych), z których największe wrażenie zrobiło na mnie jedno, zatytułowane „Efektywna komunikacja interpersonalna z elementami asertywności”. Dość popularna definicja asertywności powiada, że jest to takie zachowanie, które pozwala wypowiadać wprost, bez uciekania się do kłamstwa, konkretnie, to, co czujemy i myślimy. Które daje nam poczucie spójności z własnymi poglądami i potrzebami. Ktoś ładnie powiedział, że ta nieszczęsna asertywność to stanowczość, która nie rani.