NIE DZIAŁAJĄ STREFY OGRANICZONEJ EMISJI
Przepisy ustawy o elektromobilności, które miały pozwalać tworzyć w centrach miast strefy ograniczonej emisji spalin, są nie do wdrożenia; w praktyce eliminują nawet rowerzystów – alarmuje NIK. Z analiz Izby wynika, że w 5 największych miastach wjechać do takiej strefy mogłoby zaledwie 0,03 proc. zarejestrowanych pojazdów. Według informacji NIK w Katowicach, Krakowie, Warszawie i Wrocławiu zanieczyszczenie powietrza spalinami wysoce przekracza dopuszczalne normy. Maksymalne wartości stężeń rocznych dla tych miast w latach 2014-2017 mieściły się w przedziale od 148-158 proc. poziomu dopuszczalnego. Pod względem średniorocznych stężeń tlenku azotu na obszarze całego kraju w 2015 r. Polska uplasowała się na 19. miejscu wśród 28 krajów UE. Według danych Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE), na które powołuje się NIK, najwięcej tlenków azotu emitował w 2016 r. przemysł – 38 proc. i transport drogowy 32 proc. Według Izby, receptą na tę sytuację może być tworzenie na terenach wysokiego natężenia ruchu samochodowego stref ograniczonej emisji (LEZ – Low Emission Zone). Na przykładzie Berlina NIK wskazuje, że po wdrożeniu LEZ emisja sadzy z silników Diesla zmalała prawie o 60 proc., a dwutlenku azotu o 20 proc. Tymczasem – według NIK – polskie przepisy o elektromobilności, pozwalające ustanawiać w miastach strefy czystego transportu, są w praktyce martwe, nie do wdrożenia. Ustawę o elektromobilności i paliwach alternatywnych Sejm uchwalił w styczniu. Pozwoliła ona samorządom tworzyć w centrach miast tzw. strefy czystego transportu, gdzie mogłyby wjechać tylko pojazdy napędzane gazem ziemnym, prądem i wodorem. Po kilku miesiącach regulację znowelizowano, dając jst możliwość pobieranie opłat za wjazd do strefy czystego transportu pojazdami o napędzie spalinowym. NIK zwróciła się do premiera z wnioskiem o ponowną nowelizację przepisów.
źródło: samorząd.pap.pl