Na marginesie: Cel czy środek prowadzący do celu
Na marginesie
Cel czy środek prowadzący do celu
Wszystko wskazuje na to, iż po blisko dwóch latach oczekiwania nowelizacja Prawa zamówień publicznych, implementująca nowe dyrektywy europejskie, stanie się faktem. Sejm uchwalił ją 13 maja, pod obrady Senatu trafi zapewne na początku czerwca i jeśli nawet ponownie skierowana zostanie do Sejmu, jeszcze przed końcem tego półrocza stanie się prawem obowiązującym. Wprawdzie straconego czasu dogonić się nie dało, ale opóźnienie w stosunku do wyznaczonego terminu implementacji – 18 kwietnia br. – nie jest znowu takie wielkie. A zatem, można by rzec, problemu nie ma, bo wreszcie wyjdziemy na prostą. Z terminem problemu raczej nie będzie, jednakże to, czy na prostą rzeczywiście wyszliśmy i jaka ta prosta jest, okaże się dopiero za chwilę, kiedy ostateczny tekst ustawy zostanie ogłoszony. Dzisiaj, patrząc na treść nowelizacji trudno nie mieć wątpliwości, dotyczących zarówno kwestii merytorycznych, jak i poprawności legislacyjnej.
Problem pierwszy to jej zakres. Wedle wcześniejszych, skądinąd słusznych założeń, miał on objąć wyłącznie, czy przede wszystkim te przepisy, które obligatoryjnie należało implementować z nowych dyrektyw. Pozostałe, niezbędne zmiany miały zostać wprowadzone regulacją kompleksową – nowym Prawem zamówień publicznych, którego projekt miał być pilnie, ale bez zbędnego pospiechu, przygotowywany. Efekt na dziś jest taki, iż zmienia się dwie trzecie artykułów Pzp, przy czym tylko jedna trzecia tych zmian wynika z konieczności implementacyjnej. Problem drugi to wyraźny brak spójności wielu wprowadzanych zmian z kontekstem systemowym, a więc ten sam grzech, który popełniano przy większości poprzednich nowelizacji. To głównie dlatego zamówieniowe prawo jest w stanie głębokiej zapaści, powodującej konieczność pilnych działań naprawczych. I wreszcie kwestia samej implementacji przepisów europejskich. Nie jest ona przecież, i nigdy być nie powinna, celem samym w sobie, lecz środkiem prowadzącym do celu. Przenoszenie na polski grunt norm prawa europejskiego nie może polegać na ich przepisywaniu, lecz na mądrej adaptacji, adekwatnej do naszych realiów, potrzeb i możliwości. Dotyczy to także tych przepisów, których wprowadzenie do polskiego porządku prawnego jest obligatoryjne.
W kontekście powyższego wielce pouczające jest to, co w trakcie prac nad nowelizacją działo się wokół instytucji zamówień in-house. Po raz pierwszy w bogatej historii zamówieniowych legislacji doprowadzono do zderzenia się interesów dwóch „stron”, żywotnie zainteresowanych skrajnie odmiennymi sposobami uregulowania tej kwestii. Powstał też niepotrzebny i niebezpieczny precedens – projekt przepisów, dotyczących zamówień publicznych wyprowadził ludzi na ulicę. Ale co w tym wszystkim najciekawsze – obie zainteresowane strony mają rację. Samorządowcy słusznie uważają, iż problem zamówień „domowych” powinien zostać prawnie uregulowany, protestujący przedsiębiorcy branży „śmieciowej” mają podstawy do obaw, iż po wprowadzeniu pełnego „in-house” ich biznesy padną.
Nie chcę tu i teraz oceniać, czy dotyczące tej kwestii przepisy, które zostały w nowelizacji przyjęte są dobre, czy złe, tym bardziej, że nie procedował ich jeszcze Senat. Niezależnie jednak od tego pewne jest, że ani ten spór, ani te emocje nie miałyby miejsca, gdyby prowadząc prace legislacyjne pamiętano, iż system zamówień publicznych nie jest umieszczony w próżni, że aby działał efektywnie, musi być spójny wewnętrznie i kompatybilny z innymi dziedzinami funkcjonowania państwa, a implementacja przepisów europejskich nie polega na ich prostym przenoszeniu do krajowego porządku prawnego.
I jeszcze jedno. Warto pamiętać, że Prawo zamówień publicznych jest apolityczne, poza stronami postępowania o zamówienie nie kreuje żadnych innych „stron” ani nie powoduje sprzeczności jakichkolwiek „interesów”. W rozumieniu globalnym „stroną” jest państwo, a „interesem”, wspólnym dla wszystkich uczestników systemu, to, aby funkcjonował on w sposób optymalny. Zwłaszcza wówczas, gdy zamówienia publiczne mają stanowić ważny instrument realizacji polityki gospodarczej.
Tomasz Czajkowski
Wyimek
Przenoszenie na polski grunt norm prawa europejskiego nie może polegać na ich przepisywaniu, lecz na mądrej adaptacji, adekwatnej do naszych realiów, potrzeb i możliwości.