Nowe Prawo
Kiedy ponad piętnaście lat temu prezentowałem w Sejmie projekt Prawa zamówień publicznych, które miało zastąpić uchwaloną dziesięć lat wcześniej ustawę o zamówieniach publicznych nie sądziłem, że przetrwa ono aż tyle lat. Wprawdzie wielokrotnie nowelizowane, w dzisiejszej postaci mocno odstające od „oryginału”, ale jednak „to” Prawo. Dzisiaj przyszedł czas na jego zmianę. Po wielu miesiącach oczekiwania do konsultacji społecznych skierowany został projekt nowego zamówieniowego prawa. To bardzo dobrze, bo jest ku temu najwyższa pora. Nie tylko dlatego, że łagodnie mówiąc, ustawa w obecnym brzmieniu jest nienajlepsza, ale przede wszystkim dlatego, że – jak słusznie podkreśla się w uzasadnieniu projektu – powstawała w „zupełnie innych realiach gospodarczych oraz otoczeniu prawnym”. Biorąc pod uwagę tempo oraz zakres zmian, które się od tego czasu dokonały, te piętnaście lat to nieomal epoka.
Na początek należy zatem postawić pytanie – czy projekt nowego Prawa zamówień publicznych to uwzględnia? Sądzę, że tak, i nie jest to tylko moja opinia. Wielu moich rozmówców wskazywało, iż właśnie to przesądza o wartości projektu, a także o tym, że jest ciekawy i stanowi dobry punkt wyjścia do dalszych prac nad nowym Prawem. W całej pełni podzielam ten pogląd. Tym bardziej, że dobrze pamiętam, ile zaangażowania i czasu wymagało przygotowanie obecnie obowiązującej ustawy. A zatem – wyrazy uznania dla zespołu, który nad projektem pracował.
Tu jednak pojawia się kolejne pytanie – czy aby nie stało się tak, iż właśnie to zaangażowanie członków tego zespołu, ich dobre intencje oraz chęć jak najlepszego wywiązania się z arcytrudnego zadania, w jakiś sposób, paradoksalnie, nie zaszkodziły temu projektowi. Chociażby w ten sposób, że ma on blisko siedemset artykułów, a łącznie z ustawą wprowadzającą prawie osiemset. Wiem, iż ryzykowne jest ocenianie aktu prawnego poprzez ilość artykułów które zawiera, ale już pierwsze czytanie pokazuje, że z wielu można spokojnie zrezygnować, wiele skrócić, a też i całkiem niemało skomprymować. Sądzę, że jest to podstawowa operacja, którą należałoby wykonać. Niewiele ryzykując, a zyskując sporo.
To taka pierwsza, stosunkowo najłatwiejsza uwaga. Z kolejnymi byłoby już znacznie trudniej, bowiem zgłaszanie ich w sposób odpowiedzialny wymaga kilkukrotnego, uważnego (ze „zrozumieniem”) przeczytania całego projektu, a na to trzeba sporo czasu. Dlatego, póki co, pójdę na łatwiznę i odniosę się króciutko jedynie do trzech zawartych w projekcie propozycji – jednej, którą uważam za bardzo dobrą, drugiej, którą oceniam wręcz przeciwnie oraz trzeciej, do której mam stosunek ambiwalentny. Pierwsza to ustanowienie jednego sądu właściwego do rozpatrywania skarg na wyroki KIO – tak przez krótki okres było kiedyś i sprawdzało się znakomicie. Druga – to utrzymanie nadzoru ministra nad prezesem UZP oraz powoływanie przez niego prezesa i członków KIO – tak kiedyś nie było i też sprawdzało się znakomicie. Trzecia to utworzenie w KIO Izby Koncyliacyjnej, co, abstrahując od aspektów formalno-prawnych, może okazać się pomysłem bardzo dobrym, choć równie prawdopodobne jest, iż okaże się rozwiązaniem chybionym.
Niezależnie jednak od tego, co kto dzisiaj myśli o tych propozycjach, z pewnością będzie się o nich wiele mówiło podczas społecznych konsultacji projektu nowego Prawa. Problem w tym, aby przeznaczono na nie wystarczająco dużo czasu, bo przecież katalog spraw wymagających solidnego „przegadania” jest ogromny. Ponadto pamiętajmy, że obok dyskusji o projektach konkretnych, ustawowych norm równie ważne jest uzyskanie zrozumienia oraz akceptacji dla kierunków zmian, proponowanych w polskim systemie zamówień publicznych. Bardzo chciałbym, aby tak się stało. Obowiązujące obecnie, „stare” Prawo zamówień publicznych uchwalono prawie jednogłośnie. Mam nadzieję, że podobnie będzie z Prawem nowym.
Tomasz Czajkowski
Wyimek
projekt jest wartościowy, ciekawy i z pewnością stanowi dobry punkt wyjścia do dalszych prac nad nowym Prawem zamówień publicznych