Najtańsza oferta niesie ze sobą ryzyko
Z Ryszardem Pawłem Krawczykiem, Prezesem Regionalnej Izby Obrachunkowej w Łodzi, Przewodniczącym Krajowej Rady RIO, rozmawia Mariusz Janik
W uiegłym roku Regionalne Izby Obrachunkowe obchodziły dwudziestą rocznicę działania. Jak ocenia Pan te dwie dekady funkcjonowania RIO?
Nie jest zręcznie oceniać własną pracę. Należy przypomnieć, że idea powołania Regionalnych Izb Obrachunkowych pojawiła się już w 1990 roku, wraz z uchwaleniem ustawy o samorządzie terytorialnym (od 1 stycznia 1999 r. – o samorządzie gminnym). Do końca 1992 r. kompetencje izb wykonywali wojewodowie, ale już od początku 1993 r. izby powoli zaczęły wykonywać swoje funkcje i praktycznie już w drugiej dekadzie roku 1993 możemy mówić o pełnym funkcjonowaniu izb. Towarzyszył temu pewien entuzjazm tworzenia instytucji nowej, potrzebnej do umacniania samorządności terytorialnej. Wraz z grupą kolegów miałem satysfakcję z faktu, że wykonujemy pewną misję, która służy umacnianiu struktur państwa, a jednocześnie przyczynia się do wzmocnienia podmiotowości społeczności lokalnych. Nikt nie pytał – co ja z tego będę miał? Kiedy wspominam ten okres, nie ukrywam, że odczuwam pewną nostalgię. A jednocześnie patrzę na wyniki ostatniego sondażu IBRiS Homo Homini dla „Rzeczpospolitej”, z którego wynika, że 41 proc. Polaków nie poświęciłoby nic dla dobra obecnej Polski, i oczywiście przychodzi refleksja: jesteśmy młodą demokracją i taki wynik może nie rokować wielkich szans na zestarzenie się, a z drugiej strony – co oczywiste, pojawia się pytanie: w jaki sposób budować struktury społeczeństwa obywatelskiego przy takim nastawieniu społeczeństwa? Niewątpliwie, jest to pewien niepokojący sygnał dla elit sprawujących władzę.
Wszyscy, wychowani w poprzednim systemie, mieliśmy świadomość, że charakterystyczny dla okresu minionego proces centralizacji i rozstrzygania często spraw błahych przez pryzmat polityczny nie służy kształtowaniu właściwych postaw i nie wyzwala bezinteresownej aktywności społecznej. Należy podkreślić, że proces budowania izb odbywał się bez nacisków politycznych, a jednocześnie stworzono nam warunki poznania rozwiązań kontrolnych funkcjonujących w starych demokracjach zachodnich. Możliwość skonfrontowania własnej rzeczywistości z przemyślanymi i funkcjonującymi w praktyce rozwiązaniami zachodnimi przyniosła w praktyce wiele pomysłów nowych rozwiązań, zarówno w sferze praktycznego kierowania izbami, jak i w sferze merytorycznych kompetencji. Na marginesie chciałbym zauważyć, że w ostatnich dziesięciu latach Krajowa Rada Regionalnych Izb Obrachunkowych złożyła dokładnie 100 propozycji legislacyjnych usprawniających prace samorządu czy wręcz likwidujących konstrukcje prawne nie do końca precyzyjne lub nieprzemyślane. W praktyce wykorzystano dwie.
Należy też pamiętać, że pierwotny tekst ustawy o Regionalnych Izbach Obrachunkowych wskazywał na wizję funkcjonowania izb, ale daleko było mu do doskonałości. O ile sfera nadzorcza izb, wynikająca z ustawy oRegionalnych Izbach Obrachunkowych, stanowiła pewną logiczną całość, to kolejna sfera kompetencyjna – działalność kontrolna – nie była już tak dopracowana i stanowiła pewne bezkrytyczne przepisanie fragmentów ustawy o NIK z 1980 r. Chciałbym jednak podkreślić, że olbrzymią rolę w umocnieniu ustrojowo-kompetencyjnym izb odegrała w tym czasie nauka. Ilość artykułów i rozpraw, jakie ukazywały się w różnych periodykach w tamtym okresie, była naprawdę zdumiewająca.
To były początki. Czy potem możemy mówić o jakichś specyficznych etapach, które składają się na to dwudziestolecie?
Sądzę, że tak. Pierwszy etap tworzenia izb i osadzenia ich w realiach ustrojowych państwa trwał do roku 1997. Cezurą czasową jest tu, oczywiście, uchwalenie nowej Konstytucji RP Konstytucja w art. 171 stanowi o nadzorze izb w zakresie spraw finansowych, ustawie wówczas to pojęcie nie było znane. Pojęcie konstytucyjne trzeba było wypełnić pewną treścią i efekty legislacyjne tego przedsięwzięcia na krótko doprowadziły do przejęcia przez izby 80-85 proc. nadzoru nad samorządem. To eliminowało z nadzoru wojewodę jako przedstawiciela rządu w terenie, a jednocześnie oddawało w znacznym stopniu izbom – jako organom niezależnym i apolitycznym – nadzór nad samorządem. W praktyce nie pozwolono na rozpoczęcie procesu samoograniczania się nadzorczego izb i rozgraniczenie nadzoru izb i wojewodów poprzez rozstrzygnięcia sądów administracyjnych. Było to w pewnym sensie uzasadnione: w państwie demokratycznym nadzoru nie można domniemywać, on musi być określony wprost. Znowelizowana ustawa ograniczyła więc nadzór izb do enumeraty w niewymienionych przypadków.
Należy pamiętać, że w pierwszym okresie po 1990 r. dyskusji o reformie samorządowej towarzyszyła także dyskusja dotycząca granic samodzielności jednostek samorządu terytorialnego oraz sposobu i zakresu wykonywania kontroli nad samorządem terytorialnym. Głosy, aby usytuować Regionalne Izby Obrachunkowe w strukturach NIK, a nawet w strukturach Ministerstwa Finansów, wcale nie należały do rzadkości. Parlament tym zakusom, na szczęście, przeciwstawił się dość jednoznacznie. Pomimo tego problem ten jak bumerang wraca mniej więcej co cztery lata.
Kolejny okres w funkcjonowaniu Regionalnych Izb Obrachunkowych to okres po uchwaleniu Konstytucji RP do czasu wejścia w życie ustawy o finansach publicznych z 2009 r. Okres ten charakteryzuje się wzmocnieniem kompetencji merytorycznych RIO (głównie nadzorczo-opiniodawczych) przy jednoczesnym osłabianiu organizacyjno-finansowym izb.
Ostatni okres musimy wiązać z wejściem w życie znowelizowanej ustawy o finansach publicznych z 2009 r., kiedy to uczyniono Regionalne Izby Obrachunkowe strażnikiem długu samorządu terytorialnego oraz podmiotem odpowiedzialnym za prawidłowość sprawozdawczości finansowej przekazywanej przez samorządy do MF. Ta politycznie słuszna, przynajmniej w części, koncepcja nie została jednak wypełniona do końca przemyślanymi i logicznymi konstrukcjami ustawowymi, co w efekcie otwiera pole do konfliktów na linii samorząd- -Regionalne Izby Obrachunkowe. Trzeba podkreślić, że izby – a ich działalność w ciągu minionego 20-lecia jest tego najlepszym przykładem, nigdy nie dążyły do ograniczenia uprawnień i samodzielności samorządu terytorialnego. Można powiedzieć, że wprost przeciwnie, swoimi rozstrzygnięciami próbowały umacniać ideę państwa prawa. Regionalne Izby Obrachunkowe nie były nigdy instytucjami publicznymi działającymi wyłącznie dla siebie. W 1993 r., kiedy izby rozpoczynały swoją działalność, 29 proc. uchwał budżetowych gmin było podjętych z istotnym naruszeniem prawa. W chwili obecnej ten współczynnik oscyluje między 1-1,5 proc. rocznie. Niewątpliwie, należy więc podkreślić również w minionym 20-leciu efekty działalności szkoleniowej i opiniodawczej.
Jak ocenia Pan sytuację w zamówieniach publicznych w ostatnich latach? Czy z doświadczeń RIO wynika, że system zamówień publicznych znajduje się dziś w lepszej czy gorszej kondycji niż np. dziesięć lub pięć lat temu?
Zamówienia publiczne są niezwykle istotnym obszarem funkcjonowania podmiotów sektora finansów publicznych, w tym jednostek samorządu terytorialnego. Mimo wielu wątpliwości odnoszących się do poszczególnych rozwiązań komponujących system zamówień publicznych obowiązek stosowania efektywnych, transparentnych i konkurencyjnych procedur wydatkowania środków publicznych w sposób trwały wpisany jest w świadomość osób zarządzających podmiotami samorządowymi. Sprzyja to oczywiście coraz większej jakości realizowanych postępowań i przyjmowanych w tym zakresie rozwiązań organizacyjnych. Istotnym elementem jest tutaj bez wątpienia wpisany w proces pozyskiwania środków z budżetu Unii Europejskiej mechanizm weryfikacji działań beneficjentów udzielających zamówień publicznych finansowanych ze środków europejskich. Jest to bardzo ważny czynnik wpływający na profesjonalizację czynności jednostek samorządu terytorialnego na rozważanej płaszczyźnie ich działalności, a wiedza dotycząca systemu zamówień publicznych i świadomość istniejących zagrożeń oraz ograniczeń jest coraz większa.
Czy według Pańskiej oceny władze samorządowe radzą sobie dziś lepiej w obszarze zamówień publicznych?
Oceniając rzeczywistość poprzez pryzmat doświadczeń kontrolnych i szkoleniowych Regionalnej Izby Obrachunkowej w Łodzi, mogę powiedzieć, że znajomość prawa zamówień publicznych w chwili obecnej jest zdecydowanie wyższa wśród pracowników średniego i podstawowego szczebla samorządu, niż miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Trzeba zwrócić uwagę na powszechność dostępu do orzecznictwa KIO, na rolę, jaką pełnią wydawnictwa fachowe poświęcone zamówieniom publicznym czy komentarze do ustawy.
W praktyce zdarza się jednak, że specyfika zamówienia przerasta możliwości poznawcze osób przygotowujących dokumenty, wymagane do przeprowadzenia postępowania o zamówienie publiczne. Bardzo często zauważamy to, kontrolując zamówienia na dostawę sprzętu medycznego do szpitali samorządowych. Czasami ten brak zaradności wynika ze złej organizacji pracy. Niewątpliwie anegdotycznie wyglądała sytuacja w jednej z gmin województwa łódzkiego, kiedy inspektor kontroli zażądał informacji, który z wykonawców ubiegających się o zamówienie był autorem pytań związanych z wyjaśnieniem postanowień specyfikacji istotnych warunków zamówienia, w szczególności dotyczących opisu przedmiotu zamówienia. Ilość pytań – ponad 80 – i ich szczegółowość mogły sugerować, że dokumenty przetargowe zostały przygotowane bez zachowania należytej staranności i konsekwencją ogłoszonego przetargu może być zakup urządzenia, które nie jest potrzebne zamawiającemu. W praktyce podejrzenia inspektora były uzasadnione. Okazało się, że w komórce organizacyjnej zamawiającego na jednym stanowisku konstruowano pytania modyfikujące specyfikację, a na drugim stanowisku udzielano na nie odpowiedzi. W ten sposób ostatecznie laicy niemający pojęcia, jakim warunkom technicznym powinien odpowiadać przedmiot zamówienia, dopięli swego.
O fachowości i znajomości Pzp można również dowiedzieć się wiele, kierując wnioski kontrolne o wyjaśnienie różnych zagadnień podczas kontroli. Jeżeli otrzymujemy najpierw ogólne wyjaśnienia, a potem tzw. wyjaśnienia uzupełniające, to wiadome jest, że w tym drugim przypadku korzystano z usług firmy zewnętrznej. Na szczęście, takie przypadki należą do rzadkości.
Na ile atmosfera nieufności wokół zamówień publicznych – podsycana choćby przez fakt, że media podchwytują przede wszystkim przypadki naruszania obowiązujących przepisów – przekłada się na funkcjonowanie samorządów w obszarze zamówień publicznych?
Niestety, media – w większości przypadków tzw. tabloidy – gonią za sensacją i w wielu przypadkach brak roztropności zamawiających przedstawiają jako wady systemu zamówień publicznych. Należy pamiętać, że żaden przepis, bez względu na to, jak go oceniamy, nie zwalnia stosującego od myślenia. Trudno podzielić przekonanie, że atmosfera nieufności wobec zamówień publicznych przekłada się w znaczący sposób na przestrzeganie zasad i procedur systemu zamówień publicznych. Monitorowanie działań i decyzji organów władzy publicznej jest naturalnym elementem każdego państwa realizującego standardy demokratyczne oraz standardy społeczeństwa obywatelskiego. Naruszenia prawa dotykają wszystkich sfer działania samorządu terytorialnego, nie jest uzasadniony wniosek, że akurat w sytuacji zamówień publicznych budzą one szczególną i wyjątkową nieufność. Różnica dotyka wymiaru finansowego, stąd niewątpliwe większe zainteresowanie mediów i w konsekwencji obywateli.
Zgodnie z wypowiedziami niektórych przedstawicieli samorządów, nieufność otoczenia wobec działań samorządowców doprowadziła do sytuacji, w której jedynym kryterium oceny składanych ofert staje się cena. Czy z Pańskich doświadczeń wynika, że jest tak w rzeczywistości? Jakie jeszcze patologie systemu zamówień publicznych mógłby Pan wymienić?
Nie jest także trafna diagnoza wiążąca atmosferę nieufności w stosunku do czynności samorządowych zamawiających z podejmowanymi przez nich decyzjami w odniesieniu do postępowań o udzielenie zamówienia publicznego, jak chociażby ustalenie kryteriów oceny ofert. Optymalne ukształtowanie warunków udziału w postępowaniu i kryteriów oceny ofert jest rezultatem w pierwszej kolejności wiedzy i doświadczenia zamawiającego, a dopiero daleko potem ewentualnie różnych form presji społecznej. Stosowanie przepisów o zamówieniach publicznych dało powszechnie dostępną wiedzę, że najtańsza oferta niesie ze sobą ryzyko nierzetelnego wykonania zamówienia publicznego czy też jego niewykonania. Wybór najtańszej oferty (cena jako jedyne kryterium) w coraz mniejszym stopniu tłumaczy zamawiających, którzy mają problemy na etapie wykonania zamówienia z niesolidnym, nierzetelnym wykonawcą. Coraz częściej natomiast zadawane jest pytanie, dlaczego warunki udziału w postępowaniu i kryteria oceny oferty, określone przez zamawiającego, nie dały oczekiwanej gwarancji wyboru wykonawcy zdolnego do prawidłowego i terminowego wykonania zamówienia. Ustalenie ceny, jako jedynego kryterium wyboru oferty, może mieć swoje negatywne konsekwencje, nie można jednak takiej sytuacji kwalifikować jako patologii systemu zamówień publicznych. Mówiąc o słabościach tego systemu, w oparciu o doświadczenia RIO, podkreślić należy przede wszystkim zbyt daleko idącą niedookreśloność przepisów ustawy Prawo zamówień publicznych i aktów wykonawczych, jak również brak stabilności funkcjonujących rozwiązań (zbyt szybkie zmiany o istotnym wymiarze).
W styczniowym wywiadzie dla naszego pisma szef CBA, Paweł Wojtunik, mówił: „Do najczęściej występujących nieprawidłowości można zaliczyć zmowy oferentów, wymianę referencji i gwarancji pomiędzy oferentami, ubieganie się o zamówienie przez podmioty powiązane osobowo i de factokapitałowo, czy odwoływanie się od każdej decyzji zamawiającego, co przekłada się na przewlekłość postępowań przetargowych”. Czy potwierdziłby Pan tę diagnozę?
Wiele wskazanych przez szefa CBA nieprawidłowości ma swoje źródło w mało czytelnych i niejednoznacznych rozwiązaniach normatywnych ujętych w przepisach o zamówieniach publicznych czy też braku pewnych regulacji. W tym pierwszym przypadku wskazać należy w szczególności przepisy dotyczące: wykorzystywania potencjału innych wykonawców (przede wszystkim w zakresie wiedzy i doświadczenia, czyli „wymiana referencji i gwarancji”), poprawiania omyłek w treści oferty, przesłanek stosowania niektórych trybów (zapytanie o cenę), uzupełnienia dokumentów załączonych do oferty, programu funkcjonalno-użytkowego, zakresu negocjacji z wykonawcą w niektórych trybach (np. dialog konkurencyjny), niektórych przesłanek wykluczenia wykonawcy z postępowania o udzielenie zamówienia publicznego (np. wykluczenie wykonawców, którzy wykonywali bezpośrednio czynności związane z przygotowaniem prowadzonego postępowania). W drugim zakresie wymienić można np. brak przepisów dotyczących udziału w postępowaniu podmiotów tworzących grupy kapitałowe (odpowiednie przepisy wprowadzono dopiero w lutym 2013 r.).
Sumując, precyzyjne, domknięte normy prawne, uwzględniające relewantne w danym obszarze stosunki społeczne, skutecznie ograniczają ryzyko wystąpienia wielu naruszeń i nieprawidłowości. Jednocześnie, niezbędne jest monitorowanie systemu zamówień publicznych przez obowiązane organy (CBA, ABW, UOKiK) – zmowy wykonawców, podziały rynku, niedozwolone powiązania kapitałowe lub osobowe nie są elementem postępowania, na który wpływ ma zamawiający, a zjawiska te muszą być ścigane w trybie przepisów karnych.
Na szczeblu centralnym najwięcej emocji wzbudzały w ostatnich latach przetargi związane m.in. z budową dróg, infrastruktury informatycznej – czy ostatnio ze świadczeniem usług pocztowych dla instytucji sądowych. Jakie są najbardziej newralgiczne czy budzące najwięcej kontrowersji obszary systemu zamówień publicznych w przypadku samorządów?
Problem ten jest z pewnością znaczący, dostrzegany także w ramach kontroli realizowanych przez RIO, które nie mają przecież ustawowych instrumentów pozwalających na szersze wyjaśnianie tego typu stanów faktycznych (ograniczone uprawnienia dowodowe). Przykładowo, w jednej z gmin tańszy o kilka milionów wykonawca nie wyraził zgody na poprawienie drobnej omyłki rachunkowej (wymiar kilku tysięcy złotych), w wyniku czego za najkorzystniejszą uznano właśnie ofertę o kilka milionów droższą. W innej z gmin zamówienia udzielono wykonawcy A, a realizował je faktycznie wykonawca B, bez żadnej formalnej podstawy (w umowie nie przewidziano podwykonawców). W kolejnej jednostce samorządowej zaraz po zawarciu umowy wykonawca przeniósł prawa i obowiązki wynikające z umowy na inny podmiot (powiązany osobowo i kapitałowo). W jeszcze innym przypadku wybrano wykonawcę na podstawie nierzetelnych referencji udzielonych przez podmioty trzecie, co do których zresztą zamawiający miał wiedzę, że nie odzwierciedlają stanu faktycznego. Sumując, istnieją słabości systemu zamówień publicznych wynikające ze stosowanych konstrukcji prawnych i są zjawiska patologiczne, które „żerują” na systemie zamówień publicznych, ale wyraźnie muszą być od niego oddzielone – nie są bowiem cechą tego systemu (tak jak banku nie można winić za to, że przechowuje pieniądze przyciągające złodzieja).
Najbardziej wyraźnie problemy te pojawiają się w tych sferach działania samorządowych zamawiających, w których angażowane są największe środki publiczne, w tym środki europejskie. Obszary te są zróżnicowane w zależności od danego poziomu samorządu. W województwach są to zamówienia, których przedmiotem jest tabor kolejowy oraz szeroko pojęta infrastruktura informatyczna; w powiatach – zamówienia na sprzęt i materiały medyczne (wyposażenie szpitali); w gminach – infrastruktura drogowa czy nawet szerzej – infrastruktura komunalna (drogi, sieci wodociągowe, kanalizacyjne, oczyszczalnie ścieków, ciepłownie).
W styczniu br. został Pan uhonorowany medalem „Za mądrość i odwagę” w związku z opinią w sprawie publikacji reklam w wydawanym przez samorządy magazynie „Panorama Łaska”. Wedle niej magazyn nie powinien publikować reklam i konkurować na tym polu z niezależnymi wydawnictwami lokalnymi. Czy zechciałby Pan bliżej przedstawić argumentację w tej sprawie? Czy logicznym następstwem sprawy „Panoramy Łaska” nie powinien być analogiczny zakaz publikacji reklam przez wszystkie media publiczne?
Stanowisko, jakie w tym zakresie zaprezentowaliśmy, jest stanowiskiem Kolegium RIO w Łodzi, którego mam przyjemność być przewodniczącym. W przypadku oceny dotyczącej możliwości publikowania w magazynie „Panorama Łaska” reklam opiera się ona na analizie pojęcia działalności o charakterze użyteczności publicznej. Odpłatne zamieszczanie reklam i ogłoszeń w magazynie wydawanym przez urząd gminy nie mieści się w zakresie działań służących zaspokajaniu zbiorowych potrzeb wspólnoty (czyli właśnie w zakresie zadań użyteczności publicznej). Z tego też powodu prowadzenie działalności gospodarczej przez gminę w takiej formule nie jest prawnie dozwolone. Wniosek ten nie może być rozszerzony na wszystkie media publiczne, bowiem uwzględnia on specyficzne i wcale nie uniwersalne uwarunkowania normatywne odnoszące się do działalności gospodarczej gmin.
Działalność wydawnicza jest uważana za działalność gospodarczą. W tym zaś zakresie gminy i gminne osoby prawne doznają poważnych ograniczeń, gdy chodzi o działalność gospodarczą wykraczającą poza zadania o charakterze użyteczności publicznej. Zadaniami takimi, zgodnie z art. 9 ust. 4 ustawy o samorządzie gminnym, są zadania własne gminy określone w art. 7 ust. 1 tej ustawy, których celem jest bieżące i nieprzerwane zaspokajanie zbiorowych potrzeb ludności w drodze świadczenia usług powszechnie dostępnych. Nie budzi wątpliwości, że publikowanie reklam i płatnych ogłoszeń tych warunków nie spełnia. Zgodnie zatem z art. 9 ust. 2 ustawy o samorządzie gminnym gminy oraz inne gminne osoby prawne mogą prowadzić działalność wydawniczą w tym zakresie wyłącznie w przypadkach określonych w ustawie o gospodarce komunalnej. Zgodnie z wymogami powyższej ustawy gospodarka komunalna może być prowadzona przez jednostkę samorządu terytorialnego, w szczególności w formach samorządowego zakładu budżetowego lub spółek prawa handlowego (art. 2), z tym że forma samorządowego zakładu budżetowego nie może być stosowana do prowadzenia działalności wykraczającej poza zadania o charakterze użyteczności publicznej (art. 7). Gospodarka komunalna musi mieścić się w ramach działalności komunalnej, a jej obligatoryjnym celem pozostaje wykonywanie zadań własnych gminy, w tym zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnoty (zadań użyteczności publicznej).
Biorąc pod uwagę powyższe, należy stwierdzić, że zamieszczanie ogłoszeń i reklam od przedsiębiorców lokalnych oraz zewnętrznych nie prowadzi do zaspokojenia zbiorowych potrzeb wspólnoty lokalnej, tym samym nie jest zadaniem użyteczności publicznej. W konsekwencji za niedopuszczalne należy uznać zamieszczanie ogłoszeń reklamowych w wydawnictwie gminy. Natomiast nie powinno budzić wątpliwości wydawanie przez jednostki samorządu terytorialnego lokalnej prasy w formie bezpłatnych biuletynów o charakterze niekomercyjnym, bez reklam obcych podmiotów.
Trwają prace nad nowelizacją ustawy Prawo zamówień publicznych. Jakie zmiany usprawniłyby funkcjonowanie sektora i pracę Regionalnych Izb Obrachunkowych? Czy któryś ze znajdujących się w Sejmie projektów nowelizacji uważa Pan za szczególnie interesujący i zaspokajający bieżące potrzeby?
Nie jestem, chyba jak większość prawników za częstym zmienianiem prawa. Niewątpliwie proces legislacyjny powinien być dłuższy i bardziej staranny. Jeżeli chodzi o RIO i projektowane zmiany w przepisach o zamówieniach publicznych, to pracę izb usprawniałaby przede wszystkim nowelizacja ustawy o RIO, która w zakresie uprawnień kontrolnych pozostaje prawie w niezmienionym kształcie od ponad dwudziestu lat. Większa elastyczność w odniesieniu do planowania zadań kontrolnych, wzbogacenie instrumentów kontrolnych (e-kontrola), rozszerzenie kompetencji, np. o prawo żądania wyjaśnień i informacji od podmiotów spoza sektora samorządowego, w znaczący sposób wpłynęłyby na efektywność i skuteczność działania RIO, w tym również w kontroli zamówień publicznych.
W odniesieniu do projektowanych zmian z punktu widzenia RIO należy przywołać przede wszystkim uchwaloną przez Sejm zmianę art. 4 pkt 8 ustawy Prawo zamówień publicznych, podnoszącą wartość kwoty, od której uzależnione jest stosowanie przepisów ustawy do równowartości kwoty 30 tys. euro (obecnie 126 747 zł netto). Zwiększenie progu, od którego wystąpi obowiązek stosowania rygorów ustawy, może rozszerzyć znacząco patologie stwierdzane w wydatkowaniu środków publicznych przez jednostki samorządu terytorialnego. Nadal spotykane są liczne sytuacje niegospodarnego wydatkowania środków publicznych przez JST, które korzystając z braku konieczności stosowania ustawy Prawo zamówień publicznych (wartość zamówienia nie przekracza 14 tys. euro), nie posiadają jakiegokolwiek uzasadnienia dla wyboru konkretnego wykonawcy, a nawet dla wydatkowania środków na dany cel. Kłopotliwa staje się tym samym ocena, czy samorząd przestrzega wówczas art. 44 ust. 3 ustawy o finansach publicznych, zgodnie z którym – wydatki publiczne powinny być dokonywane w sposób celowy i oszczędny, z zachowaniem zasad: a) uzyskiwania najlepszych efektów z danych nakładów; b) optymalnego doboru metod i środków służących osiągnięciu założonych celów. W praktyce, zwłaszcza w przypadku niewielkich jednostek samorządowych, jakiekolwiek rozeznanie cenowe, o ile w ogóle wystąpi, ogranicza się do podmiotów działających w ramach społeczności lokalnej.
Dziękuję za rozmowę.