Kolejny stracony czas
Ponad miesiąc temu minął termin przeznaczony na społeczne konsultacje projektu nowego Prawa zamówień publicznych. Jeszcze wcześniej skończył się czas przeznaczony na uzgodnienia międzyresortowe, które na ścieżce rządowej legislacji przechodzi każdy projekt ustawy. Nikt jednak nie wie, jakie przyniosły rezultaty, a nawet, czy rzeczywiście się skończyły. Nie wiadomo więc jakie są, czy też będą, dalsze losy konsultowanego projektu. Tak, jak dotychczas, wszystko, co go dotyczy, okryte jest głęboką tajemnicą. Sytuacja ta, co oczywiste, powoduje rozmaite domniemania i domysły, poczynając od tego, że zarówno w konsultacjach, jak i w uzgodnieniach, projekt został totalnie „rozjechany”, że ilość uwag krytycznych była tak duża, iż trzeba było podjąć prace nad całkowicie nową wersją. Nie chcę dociekać, na ile może to być prawda aby nie wyszło, że znowu się czepiam. Coś jednak pewnie jest na rzeczy, bowiem gdyby projekt choć w części zyskał akceptację, Urząd raczej przerwałby milczenie, aby o tym poinformować. Podobnie jak o tym, że projekt po uzgodnieniach i konsultacjach został skierowany do rozpatrzenia bądź został rozpatrzony przez Komitet Stały Rady Ministrów.
Być może tak się w najbliższym czasie stanie, ale coraz bardziej prawdopodobne jest, że w sprawie zmian Prawa czy w Prawie zamówień publicznych nie posunęliśmy się do przodu, lecz wróciliśmy do punktu wyjścia. Zważywszy na to, iż kluczowym elementem tych zmian jest implementacja nowych dyrektyw, ewentualność taka byłaby fatalna, bowiem termin, do którego musi się to dokonać, zbliża się nieubłaganie. Oznaczałaby też, iż z dwudziestu czterech miesięcy, jakie ustawodawca europejski przeznaczył na wdrożenie dyrektyw do krajowego porządku prawnego, zmarnowanych zostało czternaście, a na realizację tego obowiązku pozostało tylko dziesięć. Dzisiaj więc jest już jasne, że nawet gdyby nie było wyborów parlamentarnych, uchwalenie do kwietnia przyszłego roku nowego Prawa zamówień publicznych jest niemożliwe. Obawiam się też, iż bardzo trudne będzie przeprowadzenie jego nowelizacji, choć wydaje się, że na chwilę obecną jest to jedyne możliwe rozwiązanie.
Przyznaję to wbrew sobie, bowiem do tej pory byłem zwolennikiem rozwiązania kompleksowego, mianowicie przygotowania i uchwalenia całkiem nowej ustawy, uwzględniającej wszystkie dobre doświadczenia minionego dwudziestolecia oraz zweryfikowane praktyką przepisy z dotychczasowej ustawy, a także przepisy nowych dyrektyw. Miałem też nadzieję, że przygotowanie takiego projektu poprzedzone będzie rzetelną analizą dwudziestu lat funkcjonowania polskiego systemu zamówień publicznych oraz kompleksową ocena stanu obecnego. Z jakichś powodów tak się jednak nie stało i w tej chwili nic już na to poradzić się nie da. Okazało się otóż, iż rację mieli ci, którzy od początku obstawiali rozwiązanie minimalistyczne, polegające na możliwie solidnym przygotowaniu nowelizacji, która poza eliminacją bądź naprawą kilku fatalnych przepisów, w niezbędnym zakresie implementowałaby nowe dyrektywy europejskie. Przygotowanie nowego Prawa zamówień publicznych miałoby być krokiem kolejnym, wykonanym przez nowe kierownictwo Urzędu i bez presji czasu, wynikającej z terminu wdrożenia dyrektyw. Na to, aby w miarę poprawnie zrealizować ten scenariusz, dziesięć miesięcy powinno wystarczyć.
Póki co natomiast mamy w Sejmie projekt kolejnej nowelizacji, wniesiony przez grupę posłów. Żeby było śmieszniej, dotyczy on nie samego Prawa zamówień publicznych, ale ustawy nowelizującej Pzp. Nie wnikając w jego merytoryczną zasadność przyznać trzeba, iż jest to pomysł nowatorski, bowiem w całej historii zamówień publicznych ustawa nowelizacyjna nie była jeszcze nowelizowana. Mówiąc jednak całkiem poważnie potwierdza to, jak bardzo „na kolanie”, w sposób nieprzemyślany i często przypadkowy, przygotowywane i przeprowadzane były nowelizacje naszej ustawy. Dopisuje też swoistą pointę do tego, co dzieje się wokół obecnie prowadzonych prac nad projektem Pzp. Przede wszystkim jednak stanowi przestrogę dla autorów tego projektu oraz projektów kolejnych zmian w przepisach, dotyczących zamówień publicznych. Miejmy więc nadzieję, że projekt nowej ustawy czy też projekt jej nowelizacji, który ostatecznie trafi do laski marszałkowskiej, nie będzie musiał być nowelizowany przed terminem wejścia w życie.