O podaży i popycie inaczej
Przyszło nam żyć w czasach, kiedy w powszechnej opinii duży wybór możliwości lub produktów zwany krótko podażą, jest oznaką dobrobytu. Owocem skomplikowanej krzyżówki konsumpcjonizmu z dzisiejszym modelem kapitalizmu stało się zastąpienie niedawnego przecież „wyborowego” deficytu możliwością (pozorną) wyboru wszystkiego, co się nam zamarzy, skąd wynika jasno, że ogólną ocenę „na dzień dzisiejszy” (proszę wybaczyć zapożyczenie z języka tzw. polityków) można skwitować krótko – sami sobie jesteśmy winni, bo mogliśmy wybrać inaczej.
Stając wobec wyzwania – nie waham się tak tego nazwać – odniesienia się do klauzul społecznych w zamówieniowym prawie, poczułem się przymuszony
spojrzeć na problem w szerszym kontekście.