Priorytety i zasada proporcjonalności
Nie wiem czy można uznać, że najgorsze mamy już za sobą. Tak jak miliony Polaków każdego dnia uważnie śledzę wszelkie doniesienia związane z pandemią COVID-19, a przede wszystkim statystyki zachorowań, zgonów oraz ozdrowień. I bardzo bym chciał, aby wreszcie padły oczekiwane przez wszystkich słowa, że szczyt zagrożenia minął i że teraz z każdym dniem będzie lepiej. Bo kiedyś, może już niedługo, stwierdzenie takie usłyszymy. Przecież dobowa liczba nowych zakażeń utrzymuje się na zbliżonym poziomie, a zatem nie rośnie, w przeciwieństwie do liczby ozdrowieńców, która każdego dnia jest wyraźnie większa. Czy są to wystarczające przesłanki do rozluźniania nałożonych wcześniej rygorów i odmrażania gospodarki? Nie sądzę, aby dzisiaj ktokolwiek potrafił odpowiedzieć na to pytanie i dlatego też nie zazdroszczę tym, którzy muszą nie tylko takiej odpowiedzi poszukiwać, ale także podejmować w tych sprawach niezbędne decyzje. Mam też świadomość, jak bardzo są one trudne. Niezależnie od tego oczywiście bardzo się cieszę, że nasze codzienne życie zaczyna normalnieć, że stopniowo „odmrażana” jest gospodarka, że po tygodniach społecznej kwarantanny możemy pozwolić sobie na odrobinę optymizmu, choć powinien on być, moim zdaniem, mocno umiarkowany.
Jeśli nawet stan pandemii się skończy raczej pewne jest, iż zagrożenie epidemiczne będzie się utrzymywało czas dłuższy. Co to oznacza dla gospodarki i dla zamówień publicznych? Chyba tak do końca nie widomo, może poza jednym, że powrót do stanu sprzed pandemii potrwa długo i nie będzie łatwy. Dlatego też wydaje mi się, iż po decyzjach i działaniach doraźnych, związanych z bezpośrednim zapobieganiem skutkom pandemii, nadeszła pora na decyzje systemowe, obejmujące dłuższy horyzont czasowy. Zapewne część z nich będzie musiała przedłużać przyjęte wcześniej doraźnie rozwiązania nadzwyczajne, może też wprowadzać nowe. Jak by jednak na to nie patrzeć, przejście epidemicznego szczytu i wejście w fazę powrotu do normalności oznaczało będzie nową jakość, wymagającą dużo wyobraźni i równie dużo odwagi, jak w okresie bezpośredniej walki z zagrożeniem COVID-19. A także twardego zachowania oczywistych wówczas priorytetów – życie i zdrowie ludzi, potem gospodarka i cała reszta, niezależnie od kolejności, w jakiej byłaby wymieniana.
Wszystko to dotyczy też systemu i rynku zamówień publicznych. Tu szczególnie potrzebne jest patrzenie i myślenie perspektywiczne, nie tylko w kategoriach dnia czy nawet roku obecnego oraz sięganie po rozwiązania odważne i niestandardowe. Aspekty formalne i procedury nie mogą stanowić priorytetu, gdy zagrożone są najwyższe wartości – życie i zdrowie obywateli czy ratowanie gospodarki. Jest tu jednakże warunek konieczny – zachowana być musi zasada proporcjonalności, dobrze znana w świecie zamówień publicznych. Oznacza ona, że podejmować można tylko takie działania, które są konieczne i niezbędne do osiągnięcia założonych celów. Podkreślmy – niezbędne i konieczne, zwłaszcza wówczas, gdy wychodziłyby poza dzisiaj obowiązujące ramy.
Czy wynika z tego konieczność dokonania zmian w nowym Prawie zamówień publicznych? Zapewne tak, i być może powinny to być zmiany istotne. Ale wcześniej należałoby odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie – czy dzień 1 stycznia 2021 roku, będący terminem wejścia w życie nowych przepisów, gwarantuje ich prawidłowe wdrożenie i stosowanie przy wydatkowaniu publicznych pieniędzy? Moim zdaniem zdecydowanie nie. Wręcz przeciwnie. Utrzymanie tego terminu i zmuszenie zamawiających oraz wykonawców do posługiwania się nowymi, trudnymi przepisami w sytuacji, w której ich działania koncentrowały się będą raczej na walce z COVID-19 oraz ze skutkami pandemii, jest bardzo ryzykowne. Dlatego też proponuję, aby w odniesieniu do zamówień publicznych ten właśnie problem potraktować jako priorytetowy, jeśli nie w decyzjach, to przynajmniej, póki co, w myśleniu.
Tomasz Czajkowski