NA MARGINESIE – CZERWIEC 2013
Roboty budowlane, mierzone wartością udzielanych w ciągu roku zamówień, od zawsze dominowały na zamówieniowym rynku. W szczególnie dobrych dla budownictwa latach stanowiły 45 – 47% całej jego wartości. Co ciekawe, pomimo kryzysu i spadku wartości całego rynku zamówień publicznych, wskaźnik ten utrzymywał się na relatywnie wysokim poziomie, w roku 2010 ponownie przekraczając czterdziestoprocentowy próg. Nie ulega wątpliwości, iż decydujący wpływ na ten stan rzeczy miały środki europejskie trafiające na budowlany rynek oraz kontraktowane i realizowane wówczas dzięki nim duże inwestycje infrastrukturalne.
Jak obecnie kształtuje się rynek zamówień publicznych na roboty budowlane ? Może odrobinę lepiej od pozostałej części rynku budowlanego, ale generalnie raczej kiepsko. Potwierdzają to uczestnicy tego rynku – inwestorzy oraz wykonawcy, a także analitycy i eksperci. Ciekawe źródło wiedzy na ten temat stanowi raport „Budownictwo w Polsce. Edycja 2013”, przygotowany przez CEEC Research we współpracy z KPMG oraz Agencją Badawczą Norstat Polska. Wynika z niego, iż ponad połowa firm budowlanych spodziewa się w roku bieżącym spadku produkcji, podobnie zresztą, jak w roku przyszłym. Powoduje to, że wykorzystanie mocy produkcyjnych przedsiębiorstw budowlanych rok po roku spada, i obecnie kształtuje się na średnim poziomie 60 %. Niezależnie od tego za najskuteczniejszy sposób pozyskiwania zamówień uważane są przetargi. Problem w tym, że ich liczba w ostatnich latach systematycznie maleje. W związku z tą sytuacją jedna trzecia firm budowlanych jest gotowa składać oferty przy zerowej, a nawet ujemnej marży! Podobnie nieciekawy obraz wyłania się też z raportu, opracowanego przez firmę PMR, choć prognozuje on równocześnie, iż sytuacja ta będzie się zmieniać, a ożywienie na rynku budowlanym nastąpi już w 2015 r.
Póki co jednak jest, jak jest, i niezależnie od badań oraz raportów opracowywanych przez analityków, gołym okiem widać, że nie jest dobrze. Podstawową przyczyną tego stanu rzeczy jest niewątpliwie spadek koniunktury budowlanej, spowodowany przez wiele różnorodnych czynników. Należy jednak postawić pytanie, czy i jaki wpływ na tę sytuację mają przepisy oraz praktyka stosowana przy udzielaniu zamówień publicznych na roboty budowlane. Bez żadnego ryzyka na pytanie to odpowiedzieć można, że mają. Wszystko, co dzieje się na zamówieniowym rynku budowlanym wywiera bezpośredni, bardzo poważny wpływ na funkcjonowanie branży budowlanej i całego polskiego rynku budowlanego. Nie tylko z tego powodu, że zdecydowaną większość pieniędzy trafiających na ten rynek stanowią środki publiczne, ale przede wszystkim dlatego, że złe przepisy dotyczące zamówień publicznych i jeszcze gorsze praktyki, odczuwalnie rynek budowlany psują.
Na ten temat można by zapewne napisać kilka raportów, bogato ilustrowanych licznymi przykładami. Pierwszy i koronny spośród nich, słusznie coraz częściej wskazywany przez ekspertów, dotyczy bez wątpienia ceny jako jedynego, powszechnie stosowanego kryterium oceny ofert. Przy wielu zamówieniach na roboty budowlane praktyka ta jest przysłowiowym strzałem we własną stopę. Żałuję oczywiście stóp zamawiających, kimkolwiek by oni nie byli, ale szkody, wyrządzane przez takie strzały, są znacznie większe, bowiem dotykają całego rynku budowlanego. Ocena ofert wyłącznie przez pryzmat ceny bez wątpienia uzasadnia, a najczęściej właściwie wymusza „gotowość” wykonawców do rezygnacji z marży, czy stosowania „marży ujemnej”. Stanowi też skuteczną metodę zabijania konkurencyjności, niezależnie od tego, ile ofert tak ocenianych zostanie złożonych w jednym przetargu. Konkurowanie w dużym i skomplikowanym projekcie budowlanym wyłącznie ceną stanowi karykaturę wolnorynkowej zasady konkurencyjności, stanowiącej siłę napędową każdego normalnie funkcjonującego rynku. Praktyka ta jest także wrogiem jakości, ponieważ wymuszając taniość oferty, faktycznie promuje i nobilituje bylejakość. Dzięki temu zamiast autostrad, które przetrwają dziesięciolecia, mamy autostrady remontowane jeszcze przed oddaniem ich do użytku.
Oczywiście wiem, że nie odkrywam ameryki, że nie tylko ja mówię o tym i piszę od dawna. Nie rozumiem natomiast, dlaczego wobec tych wszystkich „oczywistych oczywistości”, wyraźnie widocznych właśnie na rynku budowlanym, wciąż jest tak, jak jest. Widać przecież wyraźnie, że dotychczas wprowadzone zmiany przepisów dotyczących zamówień na roboty budowlane nie poprawiły sytuacji, także firm podwykonawczych. Zdaniem wielu ekspertów nie poprawią jej także te projekty, nad którymi obecnie pracuje Sejm. Problemów, dręczących rynek budowlany nie rozwiąże się mnożąc zmiany przepisów, mających uszczęśliwić podwykonawców. Tym bardziej nie uzdrowi się systemu zamówień publicznych, mnożąc coraz to gorsze projekty nowelizacji Pzp. Zasada przechodzenia ilości w jakość szczęśliwie nie wchodzi już do kanonu państwowej ideologii. Tylko – co z tego ?