NA MARGINESIE – Październik 2012
Nie wiem, czy jest to powszechnie wiadome, ale statystycznie rzecz biorąc, przedsiębiorstwa sektora MSP stanowią zdecydowaną większość wszystkich przedsiębiorstw prowadzących działalność gospodarczą w Polsce. Wśród tychże z kolei zdecydowanie dominują przedsiębiorstwa określane jako „mikro”, zatrudniające mniej niż dziesięciu pracowników. Choć średnioroczny poziom przychodów wypracowywanych przez firmę należącą do tego sektora nie jest oszałamiający, w skali kraju daje kwotę bardzo poważną. Poważna jest również kwota podatków płaconych przez małe i średnie firmy. Jeśli dodamy do tego jeszcze tworzone przez nie miejsca pracy, otrzymamy rzeczywisty obraz sektora MSP na gospodarczej mapie Polski. Na mapie gospodarczej Europy wygląda to jeszcze poważniej, bowiem sektor MSP wytwarza około 60 proc. unijnego PKB oraz generuje blisko 70 proc. miejsc pracy.
Zapewne dlatego od zawsze mówiło się o promowaniu oraz wspieraniu małej i średniej przedsiębiorczości. Robiły to wszystkie bez wyjątku ekipy rządzące, mówiąc o tym nieco ciszej, gdy wybory stanowiły odległą przyszłość, zdecydowanie głośniej, gdy kampania przedwyborcza była w pełnym toku. Potem bywało różnie, na ogół jednak, pomimo rozmaitych, często daleko idących deklaracji, mały i średni biznes nie był specjalnie przez władzę rozpieszczany. W związku z tym jest, jak jest, a jak jest, każdy widzi. Sektor MSP to w rzeczywistości sektor „MP”, przy czym „M” oznacza nie małe, a mikro przedsiębiorstwo, bowiem jego zdecydowaną większość stanowią firmy zatrudniające, poza właścicielem, jedną bądź dwie osoby. Według badań przeprowadzonych przez PARP koncentrują się one „na stabilizacji, trzymają się znanych rynków i rozpoznanej konkurencji, rzadko angażują się w działania prorozwojowe”. Według oficjalnych statystyk na cztery utworzone firmy jednej nie udaje się przetrwać pierwszego roku działalności. Powoduje to, iż wskaźnik „przeżywalności” firm polskich należy do najniższych w Europie.
A jak wygląda udział firm zaliczanych do sektora określanego jako „MSP” w rynku zamówień publicznych? Powiedziałbym, że adekwatnie do jego aktualnego stanu i możliwości stwarzanych przez obowiązujące prawo, czyli raczej marnie. Że tak właśnie jest, dowodnie pokazują badania, przeprowadzone przez PARP. Zaledwie co czwarte przedsiębiorstwo sektora MSP jest zainteresowane ubieganiem się o zamówienie publiczne, przy czym gotowość do udziału w rynku zamówień publicznych rośnie wraz z wielkością firmy. Trudno się spodziewać, że będzie inaczej w sytuacji, gdy w sektorze MSP dominuje biznes zaliczany do kategorii mikro. Dwu, a nawet dziesięcioosobowa firma nie za wiele może nawojować na zamówieniowym rynku.
Odrębny problem stanowią przepisy dotyczące zamówień publicznych, które, delikatnie mówiąc, zbyt przyjazne dla małego biznesu nie są, podobnie zresztą jak ich interpretacja oraz praktyka, stosowana przez większość zamawiających. Praprzyczyną tego jest zapewne głębokie zaburzenie równowagi stron postępowania o zamówienie publiczne, objawiające się nadmiernym umacnianiem pozycji zamawiającego przy równoczesnym osłabianiu pozycji wykonawcy, ale są też inne powody, występujące po stronie samych przedsiębiorców. Na przykład dziwaczna i zupełnie niezrozumiała niechęć do wspólnego ubiegania się o zamówienie publiczne czy tworzenia konsorcjów.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że choć o problemach tych tu i ówdzie się mówi, na gadaniu sprawa się kończy. Poza rzetelnymi i profesjonalnymi opracowaniami Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, nikt poważnie się nad nimi nie pochylił. A przecież „Nowe podejście do zamówień publicznych” nakierowane było między innymi na „zwiększenie udziału małych i średnich przedsiębiorstw w procedurach przetargowych”. Trudno jednakże ten cel osiągnąć wyłącznie poprzez akcję szkoleniową, nawet wówczas, gdy organizuje się dziesiątki szkoleń i konferencji, gromadzących setki uczestników. Szkolenie jest sprawą o fundamentalnym znaczeniu, ale w żaden sposób nie zastąpi instytucji prawnych czy przepisów „przyjaznych” małym i średnim przedsiębiorcom. Żaden, najlepiej nawet przeprowadzony wykład nie przekona „małego” (a nawet „dużego”) przedsiębiorcy, że obecny system środków ochrony prawnej chroni jego interesy w sporze z zamawiającym, zaś likwidacja protestu i ustanowienie „blokadowej” wysokości wpisu od skargi na wyrok KIO nastąpiło w jego interesie.
Podczas drugiego Europejskiego Kongresu Małych i Średnich Przedsiębiorców, jaki odbył się we wrześniu w Katowicach, premier Donald Tusk powiedział: „będziemy starali się przygotować grunt prawny, który umożliwi korzystanie z zamówień publicznych w większym stopniu, aby były dostępne dla małych i średnich przedsiębiorstw. Zamówienia publiczne nie mogą być monopolizowane przez największych”. Trzymamy za słowo, panie premierze. miejsc pracy.
Tomasz Czajkowski