NA MARGINESIE – MAJ 2013
W ostatnim numerze Doradcy pisałem, iż jest nadzieja na zakończenie nowelizacyjnej drogi donikąd. Pomimo sceptycyzmu wielu moich przyjaciół byłem przekonany, że nadzieję taką uzasadniają poważne deklaracje prominentnych posłów Platformy Obywatelskiej, jakie padły podczas spotkania zorganizowanego przez PKPP Lewiatan. Wynikało z nich, iż kolejne nowelizacje Prawa zamówień publicznych nie mają sensu, a jedynym rozwiązaniem jest napisanie nowej ustawy. Jak na razie jednak nic nie wskazuje, aby cokolwiek w tym kierunku było robione. Wręcz przeciwnie, nowelizacyjny chaos, o którym pisałem w ubiegłym miesiącu jeszcze się pogłębił, i tak jak dotychczas, nikt nawet nie próbuje się temu przeciwstawić. Do trzech, procedowanych w Sejmie projektów nowelizacji dołączył projekt kolejny, przygotowany przez klub Ruchu Palikota. Ponieważ jest to drugi projekt tego klubu w ramach prowadzonych obecnie prac sejmowych można śmiało powiedzieć, iż zdecydowanie wyszedł on na czoło rankingu parlamentarnych inicjatyw ustawodawczych dotyczących zamówień publicznych.
Dużo dzieje się także poza Sejmem. Tu oczywiście liderem rankingu inicjatyw nowelizacyjnych jest Urząd Zamówień Publicznych. Przypomnijmy – w marcu do laski marszałkowskiej trafił projekt dotyczący podwykonawców, który jest obecnie przedmiotem prac sejmowej podkomisji nadzwyczajnej. W kwietniu upowszechniony został „Projekt założeń projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo zamówień publicznych”. W maju Komitet Rady Ministrów rozpatrywał kolejny projekt nowelizacji przygotowany przez UZP. A jak wieść niesie, to nie wszystko, ponoć są kolejne pomysły i nowe inicjatywy. Do akcji energicznie wkraczają także środowiska, zainteresowane zmianami przepisów dotyczących zamówień publicznych. O swoje racje upominają się nauka i szkolnictwo wyższe. a także instytucje kultury. Gruszek w popiele nie zasypują też przedsiębiorcy, którzy również walczą o korzystne dla siebie rozwiązania.
Do grona reformatorów zamówieniowych przepisów dołączył ostatnio poseł Adam Szejnfeld, którego biuro poselskie rozesłało, jak należy domniemywać celem zebrania opinii, czy jak kto woli „do konsultacji”, kolejny projekt nowelizacji Prawa zamówień publicznych. Choć w odróżnieniu od projektów innych jest on bardzo ciekawy i bez wątpienia dotyczy kwestii istotnych, problem w tym, że w ogóle się pojawił. A to dlatego, że podczas spotkania w Lewiatanie nie kto inny, jak pan poseł właśnie, stanowczo opowiadał się przeciw kolejnym nowelizacjom, stwierdzając konieczność napisania Prawa zamówień publicznych od nowa. Trudno też nie przypomnieć, iż na kwietniowym posiedzeniu sejmowej Komisji Gospodarki powierzono mu funkcję przewodniczącego podkomisji nadzwyczajnej, utworzonej w celu rozpatrzenia projektów nowelizacji Pzp.
Nie chcę oceniać tej lawiny projektów, ich jakości, poprawności, zawartości etc. Pewnie wolałbym też nie wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Jednakże jestem przerażony, ponieważ coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż nie przyniesie to nic dobrego. Tak, jak napisałem w kwietniowym numerze Doradcy, granice dopuszczalności zmian wprowadzanych do Prawa zamówień publicznych zostały już dawno przekroczone, a każda kolejna nowelizacja może je tylko kolejny raz popsuć. To, moim zdaniem, wątpliwości nie budzi. Pojawił się natomiast w tym wszystkim problem nowy. Nadzwyczajna aktywność legislacyjna uruchomiła swoisty wyścig pomysłów i propozycji, który bardzo łatwo może przerodzić się w publiczną rywalizację, prowadzoną wedle zasady „kto da więcej, ten lepszy”. Lepszy w ogóle, a jak się nie da, to chociaż dla swoich. Przykład ? Proszę bardzo. Od zawsze przepisem szczególnie bolącym uczestników systemu zamówień publicznych jest norma, określająca dolny próg obowiązywania ustawy. Obecnie jest to 14 tys. euro. Projekt nowelizacji przygotowany przez UZP przewiduje podniesienie go do 20 tys. euro. Środowisko nauki i szkolnictwa wyższego postuluje (co prawda dla swoich) podniesienie go do 130 tys. euro, natomiast projekt posła Szejnfelda zakłada, że będzie to 50 tys. euro. Zapewne lada moment posypią się kolejne propozycje, obstawiające wszystkie możliwe opcje pomiędzy 20 a 130 tys. euro. Na czym w końcu stanie ? Zapewne na tym, że wygra silniejszy. Czy będzie to rozwiązanie korzystne dla systemu zamówień publicznych ? Jest to możliwe, ale głowy nie dam.
Aby nie było wątpliwości – podobnie jak zdecydowana większość jestem za istotnym podniesieniem dolnego progu obowiązywania Pzp, a także za wieloma innymi, zasadniczymi zmianami, które wprowadzić powinno nowe Prawo zamówień publicznych. Pod jednym wszakże warunkiem. Mają o tym decydować racje, a nie interesy.