Efektywność stymulowana trójkątnie
Wielbicielem monetaryzmu i monetarystów, w tym obojga Friedmanów, nigdy nie byłem, co się zaś tyczy współczesnego, polskiego modelu ekonomicznego określanego przez niektórych jako liberalizm, czasem jeszcze z dodatkiem „neo”, poglądy mam całkiem niewspółczesne i nie o nich będzie mowa. Z niejakim smutkiem podzielam jednak ich, Friedmanów, pogląd w sprawie żelaznego trójkąta, którego porównywanie z bermudzkim oceniam jako w pełni zasadne. Ten żelazny uważam za gorszy, bowiem zatonięcie statku zestawione z zatonięciem krajowej gospodarki nie może, co do porównawczej diagnozy, budzić najmniejszych wątpliwości. Nie zamierzając udawać ekonomisty, zajmę się owego modelu częścią tylko, niewątpliwie ważną i „ilustratywną”, jak lubią mawiać znajomi uczeni. Ten element społeczno – gospodarczej rzeczywistości to, jak zgadnąć nietrudno, system zamówień publicznych, w którym trwała i natrętna, widoczna gołym okiem obecność beneficjentów i polityków potwierdza, że punkt obserwacyjny wybraliśmy trafnie. O biurokratach nie zapomniałem, ale ponieważ pełno ich wszędzie i liczba wciąż rośnie, uznałem ich wskazywanie za banał. Oczywiście są i potąd trudno ich odróżnić od tłumu, pokąd nie wypowiadają się publicznie.