NA MARGINESIE – STYCZEŃ 2014
Według encyklopedii „patologia” to nauka, badająca zmiany chorobowe w ustroju, zachodzące pod wpływem czynnika chorobotwórczego, i choć jest to definicja bardzo adekwatna do zjawiska jako takiego, nas interesują oczywiście „zmiany chorobowe” zachodzące w ustroju społecznym, czyli patologia społeczna. Ta z kolei definiowana jest jako zachowania działające destruktywnie na społeczeństwo, niezgodne z wartościami i normami, powszechnie uznawanymi i przyjętymi w społeczeństwie lub grupie społecznej. Katalog zachowań tego rodzaju jest całkiem niemały, a ponieważ człowiek jest istotą twórczą także w tym zakresie, nieustannie dopisuje w nim nowe pozycje. Jak by jednak na to wszystko nie patrzeć, jest to katalog „stanów chorobowych”. Oczywiście powstaje pytanie, jaki jest punkt odniesienia, według którego określane są „wartości” i „normy”, od których odstępstwo oznacza „stan chorobowy”, ale sądzę, że to problem bardziej akademicki, niż praktyczny. Statystyczny Polak nie ma większego kłopotu z określeniem, jakie zjawiska i zachowania mają charakter patologiczny, a które mieszczą się w granicach „normy”, bowiem rozstrzygające znaczenie ma tu zwykła uczciwość i podstawowe zasady etyczno-moralne.
Jak się to ma do zamówień publicznych? Można powiedzieć że „ma się”, i to bardzo. Oczywiście dużą przesadą byłoby twierdzenie, że polski system zamówień publicznych jest ciężko chory, ale że zdrowy nie jest, widać gołym okiem. Jakoś tak się od zawsze przyjęło, że problem zamówieniowych patologii sprowadzany jest wyłącznie do przestępstwa korupcji oraz zjawisk jej towarzyszących. Ma to bez wątpienia swoje uzasadnienie, bowiem gdyby powstawały jakiekolwiek listy rankingowe „stanów chorobowych”, nie tylko systemu zamówień publicznych zresztą, ta choroba zajmowałaby zdecydowanie pierwsze miejsce. Nie ma też sporu, że od dawna jest odpowiednio opisana i zdiagnozowana.
Jednakże na korupcji lista patologii, dręczących system zamówień publicznych się nie kończy. Jeśli, jak chcą niektórzy, zaliczyć do nich wszelkie świadomie i systematycznie powtarzane „złe praktyki”, rozmaite gry i gierki przetargowe, manipulacje ludźmi i dokumentami, mniej czy bardziej udane próby oddziaływania na decyzje niezależnych organów, lista wydłuży się nam ogromnie. W zdecydowanej większości, w odróżnieniu od korupcji, nie są to działania naruszające jakiś przepis Kodeksu karnego. Często bywają też zgodne z Prawem zamówień publicznych, przepisami samorządowymi czy dotyczącymi finansów publicznych. Zdarza się, iż zyskują aprobatę zwierzchników, organów kontrolnych, a nawet są nagradzane. Przykład? Proszę bardzo – bezkrytyczne stosowanie ceny jako jedynego kryterium oceny ofert. Na mojej liście zamówieniowych patologii praktyka ta lokuje się zaraz po korupcji. Z kolejną pozycją mam już jednak pewien problem. Sięgając do własnych obserwacji oraz rozmaitych „źródeł” internetowych i drukowanych wymieniłbym tu: ograniczanie konkurencji, stosowanie niewłaściwych trybów postępowania, manipulowanie opisem przedmiotu zamówienia, planowanie zamówień „pod wykonawcę”, porozumiewanie się wykonawców („zmowy”), „grę” terminami, handel referencjami, dzielenie i łączenie zamówień, składanie oferty przez „zająca”. Sporo tego, a to przecież dalece nie wszystko, co należałoby tu wymienić. Są to jednak bez wątpienia działania „niezgodne z wartościami i normami”, uznawanymi za szczególnie ważne dla właściwego funkcjonowania rynku zamówień publicznych, a zatem noszące wszelkie znamiona patologii. Bez wątpienia też tak powinny być kwalifikowane.
Jak dotychczas nikt nie próbował ustalić, jaki jest zakres tego rodzaju praktyk, jakie szkody przynoszą polskiemu systemowi zamówień publicznych, jakie straty – liczone w złotówkach – ponosi z tego tytułu budżet państwa. Mogą się one okazać znacznie większe niż te, które powodują ujawnione przypadki korupcji. Dlatego też pilnie powinien powstać raport o patologiach występujących na rynku zamówień publicznych, który nie ograniczałby się wyłącznie do korupcji. Sądzę, że powinno to być pierwsze zadanie, jakie podejmie nowy prezes UZP.