O skuteczności klauzul
Problem rozumianych szeroko klauzul społecznych zajmuje mnie od dawna, stąd też za wskazane uznałem w tekście opublikowanym we wrześniowym numerze Doradcy zacytowanie niemal w całości art. 29 ust. 4 i podtrzymuję w pełni wszelkie wyrażone tam
uwagi i spostrzeżenia,
traktując je jako wyraz prawdziwej troski o społeczne aspekty polskich regulacji zamówieniowych. Troska bierze się z widocznego gołym okiem rozdźwięku pomiędzy istniejącym od lat kilku przepisem, a praktyką lub mocniej może – rzeczywistością. Ta zaś wygląda doprawdy kiepsko, co widać choćby na żałosnym obrazku, wyłaniającym się z corocznych sprawozdań Prezesa UZP.
Warto chyba odnotować jako ciekawostkę, że stosunkowo najlepiej (co, jako żywo, nie oznacza dobrze) poziom stosowania klauzul społecznych wyglądał w r. 2010, w rok po wejściu w życie, czyli względnie niedaleko od pojawienia się omawianych zapisów wdrożonych do polskiego prawa za sprawą wspólnotowych dyrektyw. Od tej daty rysuje się wyraźna tendencja spadkowa i ta równia pochyła sprowadziła rzecz wreszcie do poziomu wyrażanego w promilach, do czego odniosłem się we wrześniowym tekście, komentując proporcje pomiędzy całością udzielonych zamówień, a tą znikomą ich cząstką, w której sięgnięto po społeczne klauzule.