Skazani na nowelizacje
Co oznacza określenie „nowelizacja” wie lub powinien wiedzieć każdy. Wikipedia wyjaśnia, iż pochodzi ono od łacińskiego novellae (constitutiones, leges) i oznacza częściową zmianę obowiązującego aktu prawodawczego przez inny akt normatywny, tej samej lub wyższej mocy prawnej, wydany później. Rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów w sprawie zasad techniki prawodawczej stanowi, iż zmiana (nowelizacja) ustawy polega na uchyleniu niektórych jej przepisów, zastąpieniu niektórych jej przepisów przepisami o innej treści lub brzmieniu lub na dodaniu do niej nowych przepisów (§ 82). Jednakże ani to rozporządzenie, ani inne akty normatywne nie wskazują, z jaką częstotliwością operacja taka powinna (bądź nie powinna) być przeprowadzana. Zapewne słusznie, bowiem teoretycznie rzecz biorąc decydować o tym powinny przede wszystkim względy praktyczne oraz zdrowy rozsądek, ale, jak wiemy, różnie to bywa. Są ustawy nowelizowane bardzo rzadko, w okolicznościach nie budzących żadnych wątpliwości, są też takie, których nowelizacja trwa bez mała w permanencji. Jest ich całkiem sporo, a wśród nich znajdują się, niestety, ustawy dotyczące zamówień publicznych, dodatkowo wyróżniając się tym, iż nowelizowane bywają jeszcze przed wejściem w życie.
Najwyższy czas zakończyć destrukcyjny wpływ permanentnego stanu niepewności prawnej na funkcjonowanie rynku zamówień publicznych..
Nowelizacyjną historię przepisów zamówieniowych otwiera ustawa o zamówieniach publicznych, uchwalona w czerwcu 1994 r. z terminem wejścia w życie od 1 stycznia następnego roku i znowelizowana w październiku, a więc na trzy miesiące przed tym dniem. Jej następna nowelizacja była w lipcu 1995 roku, kolejne – statystycznie licząc średnio co pół roku. Nieźle zapowiadało się z Prawem zamówień publicznych uchwalonym w styczniu 2004 roku, którego pierwsza nowelizacja miała miejsce w kwietniu 2006 roku, czyli dopiero po dwóch latach. Później zostało to z nawiązką nadrobione, bowiem bywało nawet tak, iż procedowano dwie nowelizacje, a przygotowywany był projekt trzeciej. Dzisiaj wielu ekspertów ma spory kłopot w dokładnym policzeniu, ile ich wszystkich było, przy czym zgadzają się co do tego, że bardzo dużo. Historię, przynajmniej na ten moment, kończy uchwalone we wrześniu ubiegłego roku nowe Prawo zamówień publicznych, które najprawdopodobniej zmienione zostanie w grudniu, to znaczy na niecały miesiąc przed wejściem w życie. Można by więc powiedzieć, że historia zatoczyła koło, tyle tylko, że pierwsza nowelizacja z 1994 roku zmieniała jeden przepis, a nowelizacja skierowana ostatnio do Sejmu zmienia ich ponad 120.
Kiedyś, uczestnicząc w dyskusji dotyczącej funkcjonowania systemu zamówień publicznych spotkałem się z opinią, że przepisy dotyczące zamówień powinny być często zmieniane ergo doskonalone, bowiem działając w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości zamówieniowego rynku, muszą te zmiany uwzględniać i wychodzić im naprzeciw. Oznacza to, jak powiedział inny uczestnik dyskusji, że jesteśmy skazani na nieustające nowelizacje i że powinniśmy się do tego przyzwyczaić. Zdecydowanie z takim rozumowaniem się nie zgadzam. Dlaczego? Jeśli ktoś zechciałby zadać sobie trud przeanalizowania kolejnych nowelizacji zamówieniowych przepisów, bez trudu znajdzie odpowiedź na to pytanie. Obok sytuacji oczywistych, na przykład przyjęcia nowych dyrektyw europejskich czy konieczności przeprowadzenia reform systemowych, powody wielu zmian wydają się co najmniej problematyczne. Niezależnie jednak od tego przyczyną dominującą jest potrzeba naprawiania błędów, wynikających z braku należytej staranności (mówiąc delikatnie) podczas opracowywania projektów nowelizowanych później przepisów. I to zarówno pod względem merytorycznym, jak redakcyjnym i legislacyjnym. Gdyby nie to, naprawdę wielu przeprowadzonych nowelizacji można było uniknąć.
Dlatego też uważam, że nie jesteśmy skazani na nieustanne zmiany zamówieniowych przepisów. Najwyższy czas zakończyć destrukcyjny wpływ permanentnego stanu niepewności prawnej na funkcjonowanie rynku zamówień publicznych. Bardzo chciałbym, aby stało się to za sprawą nowego Prawa zamówień publicznych, porządnie znowelizowanego i wprowadzonego w życie w realnym terminie połowy przyszłego roku.
Tomasz Czajkowski