Dziedzina ekonomii, nie prawa
Przekleństwem polskich zamówień publicznych jest to, że zostały zdominowane przez prawników. Tymczasem mają z prawem tyle wspólnego, co budowa domu z Prawem budowlanym. Trzeba znać i przestrzegać przepisy Prawa budowlanego w trakcie budowy, jednak absurdalnym jest twierdzenie, że budowa domu polega na ich stosowaniu. Równie idiotyczny jest pogląd, że udzielanie zamówień publicznych polega na stosowaniu przepisów Prawa zamówień publicznych.
Od zawsze deklarowanymi celami Prawa zamówień publicznych jest efektywność, racjonalność, gospodarność, celowość wydatkowania środków publicznych oraz przeciwdziałanie korupcji i podobnym negatywnym zjawiskom. Co najmniej od 2008 roku dodawano cele prorozwojowe: ochrona środowiska, społeczna odpowiedzialność, innowacje, wsparcie MŚP.
Zgodnie z uzasadnieniem nowego Pzp celem opracowania nowej ustawy było wprowadzenie nowych rozwiązań, opartych na maksymalnej efektywności i przejrzystości udzielanych zamówień publicznych. A w dyrektywie jest to ujęte tak: „zamówienia publiczne są instrumentem dla osiągnięcia inteligentnego, trwałego wzrostu gospodarczego sprzyjającego włączeniu społecznemu, przy jednoczesnym zagwarantowaniu najbardziej efektywnego wykorzystania środków publicznych”.
Wszystkie pojęcia używane dla określenia istoty, celów zamówień publicznych to pojęcia pozaprawne, to pojęcia i kategorie ekonomiczne, gospodarcze.
Co prawnik może wiedzieć o wzroście gospodarczym, o efektywności gospodarowania środkami publicznymi, o ochronie środowiska, o włączaniu defaworyzowanych, o innowacjach? Może, oczywiście, wiedzieć bardzo dużo, ale nie dlatego, że jest prawnikiem. Tego nie uczą na prawie, nawet w ramach ekonomicznej analizy prawa.
Dariusz Koba
Poza tym w artykule:
- Nie prawo administracyjne
- Prawo zobowiązań
- Bezpieczeństwo proceduralne
- Rola prawników
- Kompetencje nabywcy
CZYTAJ DALEJ
Pełen tekst artykułu jest dostępny w Systemie Informacji Prawnej Legalis |
.